Historia Beaty


Hospicjum domowe bł. Adolpha Kolpinga tworzymy po to, by pomóc ludziom terminalnie chorym i ich bliskim spokojnie przeżyć w domu, ze sobą bezcenny czas, który jest im dany. Godnie. Razem. W bezpiecznej, znajomej przestrzeni – domowym zaciszu. Przy wsparciu fachowej, medycznej pomocy. Celebrować każdą chwilę. Cieszyć się życiem blisko rodziny. Do końca.

W lipcu 2019 roku u mojego 83-letniego Taty wykryto raka. 6 tygodni czekaliśmy na ostateczne potwierdzenie diagnozy. Został skierowany na operację, choć ta budziła duże obawy ze względu na wiek. Termin wyznaczono na 15 października. W tym czasie Tata trafił do szpitala, bo jego stan zdrowia się pogorszył. Nadal jednak była szansa na operację. Nowy termin 6 listopada. Po szczegółowych badaniach jednak okazało się, że nie ma już możliwości przeprowadzenia operacji. Nie ma też możliwości dalszego leczenia. I z dnia na dzień został wypisany ze szpitala i przewieziony do domu.

Z dnia na dzień stanęłam w obliczu  zapewnienia mu pełnej opieki: medycznej i pielęgnacyjnej. Szybko nauczyłam się robić zastrzyki, wymieniać woreczek z gromadzącym się płynem, dbać o higienę, przygotowywać odpowiednie pokarmy.

Mimo, że Tata był osobą zupełnie niewymagającą, cierpliwą i wdzięczną za każdą pomoc, była to dla mnie sytuacja bardzo trudna. Nie wiedziałam, czy dam radę wszystko zrobić dobrze. Bałam się, że popełnię jakiś błąd i zaszkodzę Tacie. Co będzie, jak nie będzie mógł jeść? Co będzie, jak zacznie odczuwać większy ból? Pytań i trudności pojawiało się coraz więcej.

Zaczęłam starać się o pomoc hospicjum domowego. Okazało się, że w Krakowie funkcjonuje zaledwie kilka. Oferują opiekę lekarza, pielęgniarki, psychologa i fizjoterapeuty. Jednak nie można otrzymać pomocy od razu. Jest kolejka oczekujących. Obdzwoniłam wszystkie. W jednym 12 osób oczekujących, w drugim 18, w trzecim 10. Podobno trzy tygodnie czekania, aż niestety „zwolnią się” miejsca. Dramat. Dla mnie to jest straszne, że osoba chora czeka na śmierć innego chorego.

Tylko dzięki temu, że mieszkam poza Krakowem udało się otrzymać w miarę szybko nieocenione wsparcie hospicjum domowego z Miechowa. A co z osobami terminalnie chorymi z Krakowa? One i ich rodziny mogą nie doczekać tej pomocy.

Podczas licznych wizyt w poradniach, a także później, kiedy Tata trafił do hospicjum stacjonarnego, widziałam wiele osób starszych opiekujących się swoimi chorymi bliskimi. Tym starszym osobom bez pomocy z zewnątrz i bez wsparcia rodziny, często mieszkającej w odległych zakątkach Polski czy Europy, musiało być bardzo trudno.

Pomyślałam, że można i trzeba pomóc. „Czasy Wam pokażą, co należy czynić” – to słowa Patrona Dzieła Kolpinga w Polsce – organizacji, w której pracuję już prawie 30 lat. Od kilkunastu lat organizujemy pomoc dla seniorów, zajmujemy się osobami starszymi, samotnymi. Po moim doświadczeniu osobistym, wszelkie nasze dotychczasowe działania wydawały mi się niepełne, niewystarczające.

Bł. ks. Adolph Kolping w XIX wieku w Kolonii pomagał czeladnikom, młodym pracownikom, którzy w tamtych czasach zostawieni byli sami sobie. Oferował im poczucie wspólnoty, dom, edukację, pracę i wsparcie w trudnym położeniu, również w czasie choroby.

Wraz z Zarządem Dzieła Kolpinga w Polsce podjęliśmy decyzję, że tworzymy pierwsze kolpingowskie hospicjum domowe w Krakowie. Wyzwaniem jest utrzymanie i zapewnienie ciągłej opieki dla zgłaszających się chorych i ich rodzin. Na razie nie możemy liczyć na dofinansowanie z NFZ, ale nie chcemy czekać, bo wspólny czas w domu dla osób chorych i ich rodzin jest bezcenny.

Hospicjum domowe jest naszą odpowiedzią na trudną sytuację osób terminalnie chorych, ich rodzin i bliskich.